Dlatego, kiedy utworzysz konto na Twitchu, będziesz mógł nagrywać i streamować swoje gry wideo, a z kolei zarabiać pieniądze poprzez: Zaakceptuj subskrypcje swoich widzów i uzyskaj 3 opcje miesięcznego zysku w przedziale: 4,99; 9,99 USD lub 24,99 USD. Sprzedawaj gry na platformie Twitch, na której pojawi się przycisk „Kup teraz”.
Jeśli dopiero tu trafiłaś albo trafiłeś, to zanim zaczniesz zastanawiać się, jak zarobić kasę na Instagramie, warto najpierw zgromadzić na swoim profilu społeczność. :)) A ta przyjdzie wraz z jakościowym, ciekawym i regularnym contentem. Dlatego najlepiej zacznij od przeczytania pierwszej części mojego poradnika: JAK ZBUDOWAĆ SPOŁECZNOŚĆ NA INSTAGRAMIE I OTWORZYĆ SIĘ NA INSTASTORY? Gdy to już wiesz, czas na kolejny krok. O co chodzi z zarabianiem na Insta i jak to się dzieje? W tym tekście dzielę się z Wami moim doświadczeniem i spostrzeżeniami, nie tylko na temat współprac komercyjnych na Instagramie, ale także relacji z agencjami i klientami. Pewien porządek narzuciły Wasze pytania, jakie zadaliście mi na Instastory. Zacznijmy krótko od tego, jak to wszystko u mnie się zadziało. Otóż dla mnie magiczną liczbą followersów było 7 tysięcy. Po jej przekroczeniu zaczęły na moją skrzynkę mailową spływać propozycje współpracy. Wtedy dowiedziałam się o istnieniu agencji zajmujących się kampaniami z influencerami, robiłam wszystko sama, po omacku, ucząc się na własnych błędach. Te trzy lata temu influencer marketing nie hulał, tak jak dziś. Nie było tylu eventów, możliwości networkingu. Każdy z nas uczył się na sobie. Pierwsze moje próby wspólpracy były często barterowe albo za naprawdę małą kasę – ale szybko zaczęłam uczyć się na błędach. Mój Instagram zaczął się rozwijać, a wraz z nim ja zaczęłam się wręcz pasjonować influencer marketingiem, jako dziedziną, która zmieniła model biznesowy wielu branży. Zaczęłam jeździć na ważne eventy, brać udział w wykładach, uczyć się od lepszych od siebie. Rok temu, gdy byłam w długiej podróży i nastąpiło pierwsze boom, czyli nagły wzrost obserwujących (kilka tysięcy w miesiąc), pojawiłam się w Rankingu Najbardziej Wpływowych Blogerów Jasona Hunta. Zaczęło do mnie spływać coraz więcej propozycji. Nie byłam w stanie za tym nadążyć, ale też nie chciałam popełniać błędów. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli zacznę „psuć rynek” albo źle się wyceniać, to tak już zostanie. Agencje doskonale wiedzą jakie mamy stawki i jak działamy, to środowisko bardzo płynne. Ktoś dziś pracuje w jednej agencji, a jutro już w innej. Wieści się niosą. I tak właśnie zaczęłam współpracę z moją agentką Ewą. W ciekawy sposób zderzają się nasze doświadczenia zawodowe. Ewa zna środowisko agencji od podszewki, zajmowała się przez wiele lat PR-em i marketingiem, ja zaś przez całe życie zawodowe byłam po drugiej stronie barykady. Nasza wiedza, kreatywność i znajomość rynku fajnie się uzupełniają. Takie wsparcie przydało mi się również w momencie, gdy zrezygnowałam ze stałych pieniędzy z telewizji i zaczęłam żyć jako freelancer, co było dla mojej psychiki dużym wyzwaniem. 🙂 A teraz Wasze najbardziej nurtujące kwestie: ALE ŻE KTO CI PŁACI? INSTAGRAM? To najczęściej padające pytanie moich znajomych, którzy nie siedzą z nosem w social mediach. Nie kumają mechanizmu, co to znaczy zarabiać na Instagramie. Otóż to nie aplikacja płaci, ale marki / organizacje, które zapraszają do realizacji kampanii albo innych projektów twórców i w zamian za wykonanie konkretnych działań płacą mu. No. Na razie idzie łatwo. 🙂 Lecimy dalej… KIEDY ZACZYNAJĄ SIĘ PROPOZYCJE? I tu się zaczynają schody, bo jednego konkretnego przedziału zasięgów, czy followersów nie ma. Ja pierwsze propozycje współpracy na Instagramie otrzymałam, gdy przekroczyłam liczbę 7 000 followersów. W Waszym przypadku może być inaczej, tym bardziej że rynek zaczyna doceniać mikroinfluencerów. Ja po przekroczeniu magicznej siódemki dowiedziałam się o istnieniu agencji i zaczęłam zgłębiać tajniki influencer marketingu, który jako nowa dziedzina marketingu wciągnął mnie i pochłonął. To jest szalenie ciekawa bajka. Nie mogę jednak zagwarantować Wam w tym tekście, że jak dobijecie do 10 tysięcy follow, to zarobicie pierwszą kasę, a jak zdobędziecie 40 tysięcy obserwatorów, to dostaniecie ambasadorstwo marki. Liczby to nie wszystko, trzeba się czymś wyróżniać. CZY BARTERY PSUJĄ RYNEK? Niektórzy twierdzą, że barterowe współprace psują rynek. Tak jest w przypadku instagramerek, które za jeden błyszczyk albo krem do twarzy o wartości 15 zł, robią milion stories i zdjęcia z lokowaniem produktu w pierwszym planie kadru. A potem negocjujesz z marką stawkę, a pani sugeruje, że poprzewracało ci się w głowie, bo przecież 8 innych instagramerek wzięło ten dezodorant w barterze i są zachwycone. Pomińmy tego typu przypadki i skupmy się na „dobrych barterach” i tym, co dla mnie jest dobrym barterem. Prowadzenie konta z kategorii travel, poza tym, że jest wielką przyjemnością, to jest także dużą inwestycją. Nie dość, że wydajemy mnóstwo pieniędzy na podróże (loty, transport, hotele, itd.), to potrzebujemy takich rzeczy jak: dobry sprzęt fotograficzny, dron, odpowiedni ekwipunek, np. porządne buty w góry, plecak, dobra kurtka, itd. Te rzeczy są bardzo kosztowne, to często wydatek kilku tysięcy złotych. Dlatego uważam, że jeżeli czegoś bardzo potrzebujemy, np. marzymy o jakimś aparacie fotograficznym, a marka proponuje go nam w barterze, możemy się na to zgodzić. Podobnie z biletami lotniczymi, czy hotelami. Zdarzają mi się komercyjne współprace z hotelami, ale bywało, że pobyt w hotelu dostawałam w barterze. Nocleg jest aspektem, o który zawsze pytacie, ja i tak Wam pokazuję gdzie śpię, wrzucam linki i tak dalej. Świetny barter hotelowy miałam np. na Tajwanie i w Kambodży. Za to jeden z najprzyjemniejszych barterów zrealizowałam na Madaerze (lekcje nurkowania w Atlantyku) oraz na Wyspach Galapagos. Tam zostałam zaproszona przez agencję turystyczną na wycieczkę na wyspę Bartolome. Zazwyczaj rejsy jednodniowe kosztują ok. 100 dolarów, natomiast wycieczka ze wspomnianą agencją była warta ponad 250 dolarów. Nigdy sama bym sobie nie pozwoliła na taką przygodę, bo logiczne, że w tej cenie mogłam zobaczyć dwie wyspy. Wyprawa na Bartolome oraz wejście na wulkan, okazały się petardą! Płynęliśmy na wyspę wysokiej klasy jachtem, na pokładzie gotował kucharz, towarzyszył nam świetny przewodnik, załoga była przezabawna. W tym przypadku barter stał się synonimem bezcennego doświadczenia i czegoś, na co normalnie nie mogłabym sobie pozwolić. CZY ZWRACAĆ SIĘ DO MAREK, CZY CZEKAĆ AŻ SAME NAPISZĄ? …a jak nie napiszą nigdy? 🙂 Powiem Wam szczerze, że miałam z tym na początku problem. Zawsze miałam poczucie, że wychodząc z taką inicjatywą, z góry jestem na gorszej pozycji. Wiem też, że wielu moich kolegów blogerów się z tym nie zgadza. Myślę, że dobrze zwrócić się do marek, gdy szukamy partnerów do konkretnego projektu. Wówczas prezentujemy nasz pomysł i cel. Nie ma sensu pisać do marki jeżeli nie mamy nic konkretnego do zaproponowania. Trochę inaczej wygląda to u mnie teraz, gdy w relacjach z klientami wspiera mnie moje menedżerka, co ze względu na jej znajomość środowiska jest oczywiste. JAK WYBIERAĆ MARKI? Wiarygodność i autentyczność stanowią dla mnie fundament mojej działalności i odbioru w oczach Was – obserwatorów i czytelników. Ściema ma krótkie nogi. Nie mogę rekomendować Wam produktu, wydarzenia, czy miejsca, którego sama nie lubię, nie używam i tak dalej. Zawsze decydując się na współpracę zadaję sobie pytanie, czy ten produkt poleciłabym mojej przyjaciółce. Takie mam podejście. Warto współpracować z firmami, których produkty są po prostu zgodne z naszym stylem życia. Cenię sobie także współprace długofalowe, oparte na fajnej relacji i zaufaniu. Tutaj przestrzegam wszystkich przed sodówką i masówką. Ale o tym więcej w akapicie „Naucz się odmawiać.” WYCENA DLA MARKI TO NIE TYLKO MIEJSCE NA NASZYM FEEDZIE! JAK WYCENIĆ SWOJĄ PRACĘ? Błagam! Pamiętajcie podczas negocjacji z agencją, czy klientem bezpośrednim, że wchodząc w jakąś kampanię na Instagramie, nie sprzedajecie swojego jednego pustego okienka na Instagramie. To nie jest sprzedaż powierzchni reklamowej na słupie ogłoszeń. Jeżeli sygnujecie coś swoim wizerunkiem, to musicie wycenić także i to. Wyceniacie w tym momencie Wasz wizerunek, ilość świadczeń jakie macie do wykonania, czyli Waszą pracę, ale nie tylko. Kilku twórców czasami radzi się mnie, jak coś wycenić. Często nie biorą pod uwagę wielu składowych, np. czy content dla klienta jest zzagranicy, czy możecie go zrobić w miejscu zamieszkania i nie wymaga on od Was np. dalekiej podróży, czy w ramach spójności kampanii musicie się jakoś przygotować do tego contentu – zainwestować w jakąś stylizację, skorzystać z jakiejś usługi, ponieść jakieś dodatkowe koszty. Czy przygotowanie contentu jest na tyle absorbujące, że Wasz czas jest np. totalnie wypełniony na kilka dni i jesteście „wyjęci z życia” przez co w trakcie kampanii niemożliwe są Wasze inne działania. Przy wycenie wszystko ma znaczenie: częstotliwość publikacji, ilość oznaczeń i serii Instastories, fakt czy content przygotowuję w Warszawie, czy na drugim końcu świata, czy to współpraca jednorazowa, czy długofalowa, i tak dalej… Nie powiem Wam czy wycenić pracę na 2000 netto, 10 000, czy 30 000. Warto na pewno podczas negocjacji zaproponować marce swoje pomysły i dać klientowi kilka opcji. Radzę wyceniać świadczenia pojedynczo oraz w pakietach, np: wyceniacie osobno 1 x post IG, 3 x seria IGs, 1 x artykuł na bloga + wsparcie IGs, a w drugiej opcji łączycie wszystko w pakiet. Znaczenie przy wycenach ma również to, czy to jest współpraca długofalowa, czy jednorazowa. A także to jakie macie stosunki z agencją albo klientem bezpośrednio. Ja z niektórymi markami zbudowałam bardzo fajną relację, mamy do siebie zaufanie, podobną energię i po prostu fajnie nam się razem pracuje. Takie współprace dają mi najwięcej satysfakcji. Wyceniając kampanię przemyślcie nie tylko kwestie finansowe i Wasze zaangażowanie, ale zastanówcie się jakie macie plany na najbliższy czas, jakie wydarzenie albo podróż mogą fajnie pasować do danej kampanii, tak by było to zgodne z Waszym stylem bycia i prowadzenia kanałów w social mediach. CO DLA MNIE JEST WAŻNE? Dla mnie jako twórcy ważna jest relacja z klientem / agencją i otwartość. Lubię proponować swoje pomysły, mieć swobodę w realizacji kampanii. Nie mówię tu o swobodzie związanej np. z czasem publikacji. Oczywiście jeśli jest harmonogram kampanii należy się do niego dostosować. Zawsze też jest jakiś brief zakładający pewne ramy i cele. Bardziej chodzi mi o poczucie wolności i zaufania ze strony klienta. Ja chcę zrealizować swoje zadanie jak najlepiej, tak by mojej społeczności dać jakąś wartość w postaci inspiracji, informacji, motywacji, ale też z myślą o tym, by klient był zadowolony, a ja chcę mieć poczucie, że zrealizowałam fajny projekt. Nie ukrywam, że życie na freelancie ma jedną wadę – nieregularne płatności. Niezwykle sobie cenię płatności w terminie. Są takie marki, które z zegarkiem w ręku przesyłają należność za wykonaną pracę. Najgorsze co może być dla mnie, to upominanie się o swoje pieniądze. Zdarza się, że wpadam na jakiś pomysł, proponuję go klientowi, z którym mam fajną relację i to się dzieje! 🙂 Już za kilka tygodni zrealizuję jeden z nich – projekt, który marzył mi się po cichu, a który skrystalizował się podczas pewnej kolacji 🙂 Zarówno ja jak i klient uznaliśmy, że to świetny pomysł, no i machina ruszyła. Były chęci, zajawka, znalazł się też budżet. 🙂 Właśnie takie działania uwielbiam. Nie jest to jednorazowy strzał, który zaczyna się i kończy na kilku mailach. CONTENT PODRÓŻNICZY – O CZYM WARTO PAMIĘTAĆ PODCZAS NEGOCJACJI Nasz content serio dużo kosztuje. Żeby stworzyć konto podróżnicze i wciąż zaskakiwać naszych odbiorców, podróżujemy. Oczywiście, że kocham to miłością absolutną, nie wyobrażam sobie życia bez mojej pasji i bez względu na to czym będę się zajmować kiedyś, za kilka lat i tak będę podróżować i tak. Ale… portfel nie jest z gumy. Niestety wyjazdy nawet niskobudżetowe kosztują. Pamiętajcie o tym wyceniając swoją pracę. Dla klienta to dodatkowy bonus zaprezentować swój produkt w jakimś egzotycznym miejscu. W moim przypadku podczas podróży ogląda mnie zawsze najwięcej osób, zatem to szansa na dotarcie do jeszcze szerszej społeczności. NAUCZ SIĘ ODMAWIAĆ Trzeba wyjaśnić jedno. Na 30 zapytań od różnych marek, udaje się zrealizować coś z jedną, a no może dwoma z nich. Spora część takich propozycji to absolutnie źle trafione produkty do mojego stylu bycia i Instagrama. O tym napisałam więcej poniżej w akapicie: jakie błędy popełniają agencje. Najlepiej to zrozumiecie, gdy podam Wam przykład. Otóż kilka miesięcy temu pewien producent napojów w plastikowej butelce zaproponował mi współpracę. Mimo odmowy, marka podbijała wycenę, klient się uparł, że chce w kampanii traveLover. Gdybym na to przystała, nie musiałabym pracować i martwić się o kasę dwa, trzy miesiące. Ale czy Wy wyobrażacie sobie, że po ponad roku walki z plastikiem, nagle rekomenduję Wam słodki napój w plastikowej butelce? Sama sobie bym chyba strzeliła w łeb. Pieniądze kuszą, ale pamiętajcie, by działać w zgodzie ze sobą. Wizerunek można stracić tylko raz. CZEGO UNIKAĆ, NA CO UWAŻAĆ, NA CO SIĘ NIE ZGADZAĆ? Czytajcie umowy! Porządnie! W kwestiach praw autorskich, licencji, zakazu konkurencji, praw do wizerunku jest masa haczyków. Jeśli nie jesteście pewni – skonsultujcie umowę z prawnikiem. Lepiej zapłacić ekspertowi, niż wkopać się w niekorzystną dla Was umowę. Doprecyzujcie wynagrodzenie. Ja zawsze podaję je w kwocie netto. Jeśli wystawiacie klientowi fakturę, pamiętajcie o podatku dochodowym, który będziecie musieli opłacić. Te pieniądze pójdą z Waszej kieszeni, więc rozsądniej uwzględnić to od razu przy wycenie i koniecznie zawrzeć kwotę w umowie wraz z terminem płatności. Absolutnie nie wchodzi u mnie w grę publikowanie treści na zasadzie kopiuj-wklej. My pani napiszemy tekst, a pani go wrzuci u siebie. Nie ma takiej opcji. Wszystko co publikuję to moje autorskie treści. Lokowanie ma być fajne, ciekawe – nie zgadzam się jeśli ktoś narzuca mi content. Lubię mieć dowolność, sama zaproponować naturalne i autentyczne dla mnie przedstawienie produktu z uwzględnieniem briefu. Ale nie godzę się na chamskie lokowanie, nieadekwatne do mojego sposobu bycia i stylu na IG. Kiedyś zostałam postawiona w niefajnej sytuacji. Kampania miała kilka etapów, na jednym z nich klient nagle odrzucił wszystkie zdjęcia i zażądał pokazania produktu w pierwszym planie z bardzo widocznym logo. Przepychanki trwały bardzo długo, opublikowałam inne zdjęcie niż chciałam, ale nie takie jakiego zażądał klient. To była nasza ostatnia współpraca. Tutaj muszę Was uprzedzić, że czasami są sytuację, w których po początkowych ustaleniach nagle ktoś na nas wymusza coś, o czym nie było mowy. Uważajcie na to, nie musicie zgadzać się na wszystko. To jest Wasz wizerunek. To Wy najlepiej znacie swoją społeczność. JAKIE BŁĘDY POPEŁNIAJĄ AGENCJĘ? wiedzą do kogo piszą. Czasami czytam maile z propozycjami współpracy i własnym oczom nie wierzę. Koncepcje i wymagania kompletnie nie pasują do mnie, do mojej filozofii życia. Nim ktoś wyśle maila, wystarczy rzucić okiem na stories twórcy, na jego zdjęcia i copy, zerknąć na bloga i chociaż przelecieć nagłówki, o czym pisze. 2. Jeśli ktoś z agencji czyta ten tekst, to chcę zapewnić, że zdaję sobie sprawę, że czasami zderzacie się ze ścianą w kontakcie z klientem. Wiem jak jest. Czasami klient nie da sobie powiedzieć, brief jest brief, ktoś ma żądania, oczekiwania a niewielką znajomość rynku influencerów. Natomiast to o czym w tym punkcie chcę powiedzieć to sposób komunikacji z twórcami. Czasami czuję, że po drugiej stronie monitora ktoś ma klapki na oczach i jedynym wyznacznikiem jest tabelka w Excelu. A przecież najfajniejsze pomysły rodzą się z burzy mózgów i otwartości! Noooo! 3. NIE MOGĘ ZNIEŚĆ, gdy agencja pisze mi, że robi kampanię barterową (za krem, błyszczyk, klapki) BO KLIENT NIE MA BUDŻETU. Wtedy jedyne co mam ochotę odpisać na takiego maila to, czy cały zespół agencji pracuje charytatywnie przy tej kampanii. 4. Za bardzo niestosowne uważam nieprzyzwoicie niską wycenę pracy twórcy i sugerowanie, że wycena blogera jest niesłuszna. Mówiąc wprost – pani z agencji mówi mi ile jestem warta. Zrozumiałym argumentem jest ograniczony budżet. Natomiast pisanie, że ktoś za bardzo się ceni jest ciosem poniżej pasa. Zdarzyło mi się stwierdzenie w mailach, że pani X uważa, że moja praca warta jest Y. 4. Zaufanie w relacjach biznesowych to duży komfort, ale niestety nie z każdym można sobie na to pozwolić. Niektórzy wysyłają mi do podpisu skandaliczne umowy, np. kompletnie niezgodne z ustaleniami na mailach. To trochę jak zabawa w kotka i myszkę, kto czego nie zauważy i czy twórca coś przeoczy i podpisze, czy jednak się zorientuje. Najlepiej sprzedać prawa do wizerunku na 50 lat, sublicencje i róbcie z moją twarzą co chcecie. A już najlepiej sprzedajcie ją do Chin. Trochę sobie ironizuję, ale naprawdę jeszcze raz podkreślę, żebyście czytali umowy od deski do deski! 5. Obserwując rynek mam wrażenie, że czasami marki kompletnie nie wykorzystują potencjału contentu, stworzonego przecież dla nich samych. Na przykład widzę, że kilku twórców robi fajny content, zaglądam na profil marki a tam nic, dupa. Nic się nie dzieje. Why? Przecież kampanie na Instagramie robi się także po to, by poszerzyć grono odbiorców danej marki i zaprosić do obserwowania nowych użytkowników. Albo niektórzy nawet jak poszerują content z profilu instagramera, to robią to zupełnie bezrefleksyjnie, jakby przypadkowo. Nie ma tam słowa o tym, co to za akcja, że dany twórca bierze w niej udział, nie ma zaproszenia do wzajemnych odwiedzin profilu. Zamiast wykorzystać to do stworzenia fajnej społeczności, to nie ma to ani składu ani ładu. Polecam agencjom nad tym pomyśleć, szczególnie jeśli ten sam zespół przygotowuje kampanie i opiekuje się social mediami JAKIE BŁĘDY POPEŁNIAJĄ INSTAGRAMERZY? Nie czytają umów, a potem się dziwią. Po moim powyższym wywodzie komentarz w tym miejscu jest mam nadzieję zbędny. 🙂 Nie są konkretni i sumienni. Niejednokrotnie znajome z agencji opowiadały mi o opóźnieniach albo niewykonaniu świadczeń przez niektórych twórców. Pamiętajcie, że pracownicy agencji odpowiadają za kampanię przed klientem. Nie wywiązywanie się z umowy i nietrzymanie się terminów nie tylko źle świadczy o Was, ale przysparza masę problemów ludziom, którzy pracują bezpośrednio z klientem. Pamiętajcie, że każda kampania ma estymacje, a jej efekty muszą zostać zraportowane klientowi. Nie zapominajcie zebrać i wysłać statystyk z przeprowadzonych działań. Pamiętaj, że po drugiej stronie monitora też jest człowiek – bądź uprzejmy, otwarty, jeśli negocjujesz, rób to z uśmiechem, a nie w roszczeniowym tonie. Zarówno twórcom jak i ludziom z agencji i klientom, którzy przeczytali ten tekst życzę otwartości, kreatywności i owocnych współprac! 🙂
Czym się zajmuje i ile zarabia Mobile Developer? Agnieszka Cińcio - Pętlicka. 12 września, 2018. Czym zajmuje się programista aplikacji mobilnych? Na jakie wynagrodzenie może liczyć w zależności od formy zatrudnienia oraz lat doświadczenia? Które technologie w kategorii Mobile są najbardziej popularne? Rubik, Lewandowski, Chodakowska - ile gwiazdy zarabiają na Instagramie? Te sumy Was zaskoczą! Które polskie gwiazdy są najpopularniejsze na Instagramie? Ile zarabiają dzięki milionom fanów, którzy ich obserwują? Znamy stawki! Celebryci od zawsze zarabiają na mediach społecznościowych, ale w dobie ogromnej popularności Instagrama, Facebooka czy Snapchata, te stawki są coraz większe. Kto może zarobić najwięcej? Oczywiście Ci, którzy mają najwięcej followersów/obserwatorów. Tak prezentuje się pierwsza dziesiątka najpopularniejszych gwiazd na Instagramie: 10. Stuart Kluz-Burton - 740 tys. 9. Joanna Krupa - ponad 827 tys. 8. Abstrachuje TV - 840 tys. 7. Julia K. - 863 tys. 6. Ewa Chodakowska - ponad 917 tys. 5. Anna Lewandowska - ponad 926 tys. 4. Wojciech Szczęsny - ponad 932 tys. 3. Joanna Kuchta - ponad 1 mln. 2. Suchar Codzienny - ponad 1,09 mln1. Robert Lewandowski - 7,2 mln A jak to się przekłada na zarobki? Zobaczcie w naszej galerii! Zobacz także: Magiel towarzyski: Ile Michał Piróg zarabia na Instagramie? East News Jak podaje "The Economist" Joanna Krupa może zarabiać nawet 40 tysięcy złotych miesięcznie na Instagramie. EastNews Anja Rubik również zarabia około 40 tys. złotych na Instagramie. Instagram Natalia Siwiec również zarabia około 40 tys. złotych na Instagramie. Instagram Podobną kwotę zarabia Ewa Chodakowska. Instagram Z kolei Robert Lewandowski, który ma aż 7 razy więcej fanów niż Ewa Chodakowska czy Joanna Krupa, na Instagramie może zarobić aż... pół miliona złotych! Poznaj WAGs piłkarzy Legii Warszawa! Ładniejsze niż Lewandowska, Marina i Boruc? ZDJĘCIA Poznaj WAGs piłkarzy Legii Warszawa! Ładniejsze niż Lewandowska, Marina i Boruc? ZDJĘCIA Instagram Ewa Chodakowska drugi raz w tej samej sukience za 1400 zł! Anna Lewandowska ma niemal identyczną Ewa Chodakowska drugi raz w tej samej sukience za 1400 zł! Anna Lewandowska ma niemal identyczną Edipresse/Instagram Przerażona Anna Lewandowska na meczu Bayernu! Zobaczcie, jak gwiazda wspiera męża! ZDJĘCIA Przerażona Anna Lewandowska na meczu Bayernu! Zobaczcie, jak gwiazda wspiera męża! ZDJĘCIA Małgorzata Rozenek-Majdan Ślub od pierwszego wejrzenia Trendy w koloryzacji włosów na wiosnę i lato 2022. Te odcienie robią mocne wrażenie Dopamine dressing to najgorętszy trend sezonu. Obłędną koszulę w stylu Małgorzaty Rozenek-Majdan kupisz w Sinsay za 39,99 Klaudia Halejcio w najmodniejszych spodniach tego lata. Podobne kupisz w Sinsay za 35 zł Urszula Jagłowska-Jędrejek Anna Lewandowska w modnym swetrze ponad tysiąc złotych. W Sinsay kupisz podobny za 50 złotych! Aleksandra Skwarczyńska-Bergiel Najmodniejsze buty na wiosenno-letni sezon. Te modele ma w szafie każda it-girlKto zarabia najwięcej na Instagramie w Polsce? Ile zarabia poczatkujacy bloger? Przyjmuje się jednak, że zwykle zarobki wynoszą od 500 złotych do 6000 złotych miesięcznie. Budowanie zasięgów bloga lub kanału w mediach społecznościowych zwykle jest czasochłonne i dosyć trudne.
Jak zarobić wrzucając do sieci swoje zdjęcia, gdy nawet nie jest się fotografem? Być może 10 lat temu to pytanie faktycznie mogłoby budzić pewne wątpliwości, o tyle dziś nikt już ich nie ma. Zarabiać można dzięki swojej marce osobistej, promując różnego rodzaju produkty czy usługi, jednak dekada istnienia Instagrama spowodowała, że serwis umożliwił swoim użytkownikom korzystanie z kilku pomocnych narzędzi kwestię zarabiania na Instagramie, przyjmę dwie perspektywy: perspektywę sprzedającego, oraz zarabiającego, bo na Instagramie, jedno niekoniecznie równa się w sensie dosłownym, czyli… sklepZacznę od mojej ulubionej funkcji Instagrama, o której jeszcze kilka lat temu mogliśmy tylko pomarzyć. W 2018 roku funkcja sklepu została udostępniona polskim użytkownikom i… bardzo niewielu z nich zaczęło z niej korzystać. Jest to dla mnie z jednej strony niezrozumiałe, dlatego, że wiele marek aktywnie korzysta zarówno z Facebooka, jak i z Instagrama promując swoje produkty, jednocześnie tracąc potencjalnego klienta na etapie przejścia od zdjęcia do sklepu: o ile na Facebooku możemy kliknąć w link, o tyle na Instagramie przy zwykłym poście, jest to niemożliwe. Użytkownik musi wrócić do profilu, kliknąć w link w bio i zostanie przekierowany (zazwyczaj) na stronę główną, gdzie produkt będzie musiał odnaleźć sam. I o ile w małych sklepikach jest to nietrudne, o tyle wyobraźmy sobie dużą markę biżuteryjną z produktów sklepie…Dlaczego sprzedawcy nie decydują się na sklep na Instagramie? Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Być może wydaje im się to skomplikowane? Sam proces zakładania sklepu nie jest trudny. Wystarczy nam powiązany fanpage na Facebooku, plik z asortymentem sklepu, zdjęcia produktów i voila!Wykorzystanie Instagrama do sprzedaży, szczególnie wśród marek z branży beauty i modowej, to wisienka na torcie. Mając ciekawy produkt, wyróżniającą się markę, produkt ten komunikujemy do dobrze dobranej grupy docelowej i pokazujemy go w ciekawy sposób – wytwarzamy potrzebę zakupu. Kilka kliknięć i potrzeba zostaje zaspokojona, bez konieczności opuszczania koszty prowadzenia sklepu na Facebooku i Instagramie są zerowe. Serwisy zarabiają na reklamach, które sprzedawcy wykupują, by sklep wypromować, nie musisz się więc obawiać, że pożrą cię marką osobistąTeraz wypłyniemy na szerokie wody influencer marketingu, który umożliwia zarabianie poprzez Instagram nie tylko samej marce, ale jej ambasadorowi. Zapewne przyznasz, że trafiając na ten tekst i myśląc o „zarabianiu na Instagramie”, pierwsze, co przyszło ci do głowy, to właśnie zarabianie w ten sposób. Nic dziwnego – to obecnie najbardziej rozpowszechniona metoda zarabiania, wykorzystująca potencjał twórców i profile, które powstały tylko po to, by w niedługiej perspektywie otrzymywać korzyści finansowe ze swojej działalności. Są też takie, które się rozwinęły ze względu na publikowane tam treści, a możliwość zarobienia przy tej okazji pojawiła się jako funkcjonuje stara jak świat reguła autorytetu. Jeśli twórca, którego cenimy, obserwujemy na co dzień, znamy jego gust i styl życia, który często jest nam bliski (albo aspirujemy do jego stylu życia), pokazuje konkretny produkt, czy usługę, z dużym prawdopodobieństwem, to właśnie ten produkt wybierzemy podczas za sukces sprzedażowy odpowiada wiele czynników: renoma influencera, jego autentyczność oraz pomysł na kampanię. Ten rodzaj współpracy generuje także potencjalne ryzyko, jakim jest zły odbiór komunikatu i negatywne emocje względem influencera przekładające się finalnie na markę. Wszyscy znamy niezbyt udane lokowania produktu, które z założenia powinny przynieść li i jedynie sukces. View this post on Instagram „Morza szum, ptaków śpiew; złota plaża pośród drzew” (Czerwone Gitary) 🌴🌞 Przyznam Wam, że nie do końca, bo korzystając z krótkiej chwili wolnego, ostatnio wypoczynek zorganizowałam sobie… w domu 😂 Też tak robicie, jak nie ma pogody (albo jak dopisuje za bardzo i jest 130 stopni w cieniu)? 🤯 W takich momentach czuję się jak na wczasach – wystarczy dobra książka, lemoniada i świeży zapach. Dziś stawiam na Lenor Parfum des Secrets Charm skomponowany z nut eukaliptusa i goździków, czyli połączenie idealne na lato!! 🤗😀 Swoją drogą, sprawdziłam wszystkie nowe warianty Lenorów i nadal nie wiem, który jest najlepszy 🙈 Każdy z nich znalazł u mnie inne zastosowanie, ale gdybym miała wybrać jeden, postawiłabym na Kiss. A Wy? Który najbardziej Wam się podoba? ❤️ #lenor#parfumdessecrets #charm #summer #adA post shared by Tamara Gonzalez Perea 👑 (@macademiangirl) on Jun 29, 2019 at 7:00am PDTJest bardzo znana influencerka, jest dobre zdjęcie, jest świetnie wyeksponowany produkt, ale… czegoś zabrakło. Kontekstu? Autentyczności? A może odbiorcy są już zmęczeni komunikatami reklamowymi? Pewnie wszystkie z ekspertkę, Justynę Kwiecień, Senior Social Managerkę w agencji Content Spot o influencer marketing przypadku współpracy z influencerami, nie wystarczy już ładny obrazek z produktem wyłożonym na jedwabnej pościeli. W tym miejscu zaznaczę, że w prezentacji produktów trzeba stawiać na naturalność i autentyczne osoby. To drzwi do świata konsumentów, którzy prezentacji produktów nie będą traktowali jako odległej i nieosiągalnej. Do działań sprzedażowych trzeba podejść szerzej – przez content marketing. W przypadku Instagrama dobrze, aby były to przemyślane, regularne insta stories czy dłuższe formaty video na IG TV. Warto pamiętać, że konsumenci są bardziej świadomi – nie kupimy ich uwagi wyłącznie poprzez ekspozycję produktu na profilu popularnej instagramerki czy niską ceną. Ważne jest, aby ich edukować, mówić o historii swojej marki, wspierać idee – właśnie głosem influencerów. Komunikowanie wartości tworzy więź konsumentów z marką. Marka przestaje być anonimowa, konsumenci chętniej się z nią utożsamiają i do niej ImperiumMamy też trzeci sposób na zarabianie za pomocą Instagrama, łączący dwa poprzednie, czyli moment, w którym influencer zaczyna tworzyć swoje produkty i zarobić fortunę (i mam tu na myśli prawdziwą fortunę przynoszącą milionowe dochody) sprzedając na przykład e-booka? Wydaje ci się to niemożliwe? A jednak. Na Polskim rynku mamy kilka influencerek, które stworzyły prawdziwe imperia tylko i wyłącznie dzięki swojej marce osobistej i własnym produktom. Mowa tu na przykład o Nicole Sochacki-Wójcickiej, czyli Mamie Ginekolog. Obecne w sieci od wielu lat, zebrały wokół siebie olbrzymie społeczności, z którymi są w stałym kontakcie, regularnie i systematycznie publikując świetnie dobrane do ich potrzeb treści. Dzieląc z nimi codzienność, zbudowały na tyle silną relację, że przełożyła się ona na olbrzymie korzyści finansowe. Nicole Sochacki-Wójcicka dzieli się ze swoimi obserwatorkami wiedzą medyczną, praktycznymi poradami w okresie ciąży i połogu, a także swoim prywatnym życiem, co dało jej pole do sprzedaży dwóch książek. Ale Mama Ginekolog to sklep pełen przydatnych dla młodych matek i kobiet w ciąży gadżetów: wysokich jakościowo piżam i koszul nocnych, a także maleńkich ubranek dla wcześniaków, których próżno szukać w sklepach. Nicole doświadczona bardzo wczesnymi narodzinami swojego synka wiedziała, jak zbyt duże i niepasujące ubranka, w których dziecko wygląda na jeszcze mniejsze i bezbronne, potrafią źle wpłynąć psychikę strapionych rodziców. Efekt? Kilkumilionowe zyski rocznie, zarobione bardzo ciężką pracą i konsekwencją, ale przede wszystkim świadomością własnej marki, a także jej strona mocyWszystkie dobre praktyki mają jednak swoje odbicie w krzywym zwierciadle i sporo z nich psuje rynek. O tych fatalnych praktykach rozmawiam z Joanną Pachlą, autorką bloga Wyrwane z Kontekstu, aktywną użytkowniczką jesteś od lat bardzo aktywna na Instagramie. Jak Twoim zdaniem najlepiej zarabiać za pomocą tego narzędzia? Najpopularniejsze są właściwie dwa sposoby. Pierwszy, najbardziej klasyczny, to współprace z markami. Czyli typowe reklamowanie produktów lub usług. Natomiast drugi sposób, dużo rzadszy, ale jednocześnie coraz popularniejszy, to budowanie marki osobistej i sprzedawanie własnych rzeczy. Dość wymienić tu takie postaci jak Mama Ginekolog, Doktor Ania czy Pani Swojego Czasu, które na Instagramie zbudowały już swoje imperia. I nieważne, czy sprzedają książki, kursy, plannery, ubrania czy coś jeszcze innego – mają za sobą społeczności, które kupiłyby od nich wszystko. Jakie są twoje doświadczenia z zarabianiem na Instagramie?Niestety, fatalne. Ponieważ kupowanie fanów i lajków wciąż jest na porządku dziennym, to za współpracę biorą się kompletni amatorzy. Agencje często nie sprawdzają ich realnego wpływu na odbiorców, tylko patrzą na liczby w myśl starej, “dobrej” zasady, że większy znaczy lepszy. I to, że tacy “influencerzy” przepalają pieniądze marki, dowożąc zerowe wyniki, to jedno. Ale o wiele gorsze jest to, że psują wizerunek całej branży i koszmarnie zaniżają stawki. Ponieważ nie ryzykują swoją wiarygodnością ani pozycją (bo ich zwyczajnie nie mają), robią ze swoich profili słupy ogłoszeniowe, wielokrotnie wypuszczając zdjęcia z totalnie absurdalnym lokowaniem produktu, do tego słabe jakościowo. A to rzutuje na obraz wszystkich influencerów. I później przychodzi agencja, pyta o wycenę, a kiedy ją dostaje, bez większych skrupułów rzuca hasłem, że XYZ zrobi to za 10x mniej. I nikt specjalnie nie przejmuje się tym, że polski majonez dostanie reklamę wśród setek czy tysięcy tureckich kuzynów takiego “influencera”. Liczby z zasięgami w Excelu się zgadzają, więc każdy jest zadowolony. Dlatego ja Instagram traktuję jako miły dodatek – tam jest najbardziej autentycznie (i mam tu na myśli nie posty, a stories), tam też fani najchętniej wchodzą w interakcje w wiadomościach prywatnych. Tam buduje się relacje i pokazuje życie bez tych wszystkich filtrów, bez lukru. Natomiast sama zarabiam wciąż przede wszystkim na uważasz za złe praktyki? Kupowanie fanów i polubień, organizowanie szemranych rozdań i konkursów, reklamowanie wszystkiego, jak leci, proszenie się o lajki, wspomniane już zaniżanie stawek. Ale i codzienne dni kuriera, na których instagramerzy non stop pokazują bezwartościowe dary losu od marek i agencji czy też korzystanie z botów, które nie tylko mogą polubić za nas czyjś profil, ale i zostawić na nim bezwartościowe, spamerskie komentarze. To już nawet nie jest zła praktyka, tylko zwykłe oszustwo, bo pozwalamy ludziom wierzyć, że to z nami rozmawiają, że to nas samych zainteresował ich profil, że chcemy ich autentycznie poznać. Po czym to polubienie zostaje cofnięte, bo Instagram ograniczył przecież liczbę kont, jakie można obserwować, a ten biedny człowiek zostaje ze smutnym: “ale jak to?” w głowie. Ale patrząc na to ze swojej perspektywy, dodałabym jeszcze jedną złą praktykę: wrzucanie wszystkich do jednego wora. Takie budowanie opinii na temat ogółu na podstawie pojedynczych przypadków. Demonizowanie środowiska, które jest naprawdę fantastyczne i w którym naprawdę jest siła. A czarne owce będą trafiać się zawsze. Zwłaszcza w tak różnorodnym stadzie. Ile można zarobić na Instagramie?Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo wszystko zależy od tego, o jakim koncie mówimy. Postaram się jednak przybliżyć chociaż widełki. Warto też zauważyć, że w Polsce wśród wielu influencerów wywodzących się z blogosfery czy YouTube’a, Instagram jest dodatkowym kanałem i zarobki na nim są często częścią pakietu oferowanego danej marce podczas powyżej 10000 obserwującychMarki chętnie współpracują z influencerami powyżej 10000 followersów, głównie dlatego, że od tego pułapu, możliwe jest przekierowywanie (swipe up) w stories do strony produktu czy usługi. Stawka za pojedynczy post w tym przedziale to od 750zł do powyżej 50000 obserwującychW tym zakresie znajduje się najwięcej popularnych instagramerów w Polsce. Nie są to mega gwiazdy, ale rozpoznawalne nazwiska i twarze, które mają realne przełożenie na decyzje zakupowe swoich obserwatorów. Koszt pojedynczego posta na takim koncie waha się od 2500zł do powyżej 100000 obserwującychW tym przypadku stawki za pojedyncze sponsorowane zdjęcie możemy ująć w widełkach od 5000zł do 20000zł. Wszystko zależy od zakresu współpracy, a także marki osobistej influencera i jakości jego odbiorców (np. czy influencer posiada wśród obserwujących fejkowe konta).W Polsce najwyżej wycenianymi influencerami na Instagramie są Julia Kuczyńska (maffashion), Angelika Mucha (littlemooonster69) i Remigiusz Wierzgoń (rezigiusz).Konto powyżej 1000000 obserwującychTutaj zarobki potrafią sięgać kilkuset tysięcy złotych za jeden post. Prym wiodą Kuba Wojewódzki i Robert Lewandowski, jednak pamiętajmy, że obaj są znani poza Instagramem, więc obowiązuje ich gaża „gwiazdorska”. Warto też mieć na uwadze światowe gwiazdy pokroju Kylie Jenner, Christiano Ronaldo czy Seleny Gomez, których gaże za sponsorowane posty liczyć można w milionach granicą zarobki są o wiele większe. Serwis The Economist rok temu podzielił się wyceną od Captive8 obowiązującą na 2018 rok:Na czym zarabia się najwięcej?Najważniejszymi sposobami na zarobienie pieniędzy na Instagramie, są:Prowadzenie sklepuAmbasadorowanie marce lub akcjiWspółpraceAfiliacjeUżyczanie swojego wizerunku innym firmomPromowanie własnych usług i najlepsze pieniądze można zarobić dzięki swojej marce osobistej, przełożonej na współprace z innymi markami, połączonej z ambasadorowaniem i braniem udziału w kampanii wizerunkowej dużej marki. W ten sposób zwiększamy też nie tylko zasobność swojego portfela, ale też swój ekwiwalent jednak jest to, że Instagram wbrew pozorom, wcale nie jest serwisem umożliwiającym wysokie zarobki. Tutaj bezapelacyjnym zwycięzcą jest YouTube.